wtorek, 22 września 2015


Compostelle






       Zmierzamy w kierunku południowo-zachodnim jak ptaki odlatujące na zimę.
Wieś nazwana imieniem kolejnego świętego, Zatrzymujemy się, żeby chwilę odpocząć i posilić się przy  małym kościółku ocienionym drzewami.

      Nagle, dwony ogłaszają czyjąś smierć długim i jękliwym biciem. Może ktoś właśnie opłakuje swego bliskiego, a może nie ma już nikogo, żeby go opłakiwać, a sąsiedzi kiwają głowami i mówią: "95 lat to piękny wiek".

        Jemy kanapkę z szynką i myślimy o zmarłym, którego nie znaliśmy.
Każdy dzień naznaczony jest czyimiś obecnościami i nieobecnościami.
Niedawno poznani ludzie, którzy poszli szybciej, dalej, zostawiają na stole kartkę, że byli, że poszli, że spotkali tego a tego.
Czyjaś ręka układa strzałkę z suchych patyków, bo skręt jest ledwie widoczny.

7 komentarzy:

  1. Jak najwięcej dobrych przeżyć życzę.....kanapka musiała być pewnie przepyszna :D w podróży wszystko smakuje inaczej i lepiej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to były piękne chwile i wszystkie kanapki smakowały wyśmienicie!!

      Usuń
  2. Wymowne zdjęcie....zaproszenie do odpoczynku, zatrzymania się

    OdpowiedzUsuń